niedziela, 9 marca 2014

Książka: "Umarli czasu nie liczą" Kim Harrison

   Hej. Zaczynam bloga od raczej nieprzychylnej recenzji, ale cóż, książka po prostu mi się nie spodobała. Mam nadzieję, że będzie się miło czytało.





Tytuł: "Umarli czasu nie liczą"
 
Autor: Kim Harrison
 
Wydawnictwo: Amber
 
Ilość stron: 272
 
Ocena: 2/10



O czym?
            W świecie "Umarli..." istnieją żniwiarze ciemności i żniwiarze światła. Ci pierwsi zabijają ludzi, którzy przeszkodzą w planie zbawienia, a drudzy chronią dusze, dając im prawo do wyboru czy pójdą złą ścieżką czy nie. Madison Avery została zamordowana przez żniwiarza ciemności, Setha. Jednak ukradła swojemu zabójcy amulet, dzięki któremu może funkcjonować w społeczeństwie. Pomaga jej odnaleźć się w nowej sytuacji żniwiarz światła, Barnaba. Jednak właściciel amuletu chce go odzyskać. Madison musi coś zrobić, zanim zły żniwiarz wróci.

Fabuła
            Pomysł świetny, jednak wykonanie o wiele gorsze. Niestety w "Umarli..." było bardzo mało wątków, przez co bardzo się nudziłam. Zero komplikacji czy w ogóle jakichś zwrotów akcji. Autorka nie opisywała życia codziennego Madison. W książce znajdowały się opisy tylko związane z jej walką o przetrwanie. Zostało bardzo mało wyjaśnione o świecie przedstawionym, a informacje o zdolnościach głównej bohaterki czy innych żniwiarzy pojawiały się we wspominkach Madison lub wyjaśnieniach innych bohaterów, jednak tak niezrozumiale, że wydawało mi się, że przegapiłam kilka rozdziałów lub poprzednią część książki.

Postaci
            Bohaterowie niestety bardzo jednowymiarowi, nieskomplikowani, mdli. Madison Avery próbuje być niezależna i do tego ma oryginalny styl. Jednak mi wydawała się niespecjalnie inteligentna. Typowa główna bohaterka, która musi poradzić sobie z przeciwnościami losu. Następną postacią jest Barnaba, jej nauczyciel. To pozbawiony jakiegokolwiek charakteru anioł. W książce po prostu był... Nic więcej. Niby pomagał Madison przez prawie cały czas, ale można było go nie zauważyć. Seth/Kairos to psychopata, który boi się umrzeć. Odegrał większą rolę dopiero pod koniec historii, ale nie wydawał mi się straszny, może trochę obłąkany. To tyle jeśli chodzi o jego osobę. Jakiś charakterek mieli, według mnie, tylko Ron i Josh. Chociaż i tak niewielki.
            Postaci w "Umarli..." po prostu istnieją. Są tylko chodzącymi lalkami, które poruszają się jak autorka im każe.

Język
            Niestety warsztat autorki jest bardzo średni. Zero opisów miejsc, w których bohaterowie się znajdują i emocji Madison, chociaż powieść jest pisana w 1-osobowej narracji. Książka składa się z akapitów:
a) o niczym - coś co robi Madison (np. obserwuje czy w pobliży nie ma kruków itp.) pani Harrison potrafi opisywać na przynajmniej jedną stronę;
b) niezrozumiałych - przeważnie pojawiają się, kiedy bohaterowie opowiadają o świecie aniołów, człowiek właśnie wtedy myśli: "Czy mnie coś nie ominęło?";
c) wyjętych prawie jak z pism naukowych - to fragmenty, w których Madison opisuje swoje nowe zdolności, tu styl myślenia głównej bohaterki bardzo różni się od "normalnego" - dużo mniej inteligentnego;
            Przez banalny i niekiedy trudny do zrozumienia język ciężko się czyta tę książkę.

Podsumowanie
            2/10                 Zmarnowany potencjał. Przeczytałam opowiadanie-prolog w "Bale maturalne z piekła rodem" i podobało mi się to. Myślałam, że kontynuacja będzie ciekawa. Ostatecznie żałuję, że kupiłam tę książkę, bardzo się na niej zawiodłam. Jednak podziwiam autorkę za umiejętność opisania prawie niczego na aż (!) 270 stronach. Muszę dorzucić jeszcze, że polskie wydanie ma bardzo dużo literówek. Nie polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz